Bażant w locie.

Pheasant in flight.

W niedzielę, podczas spaceru, natknąłem się na bażanta. Te sprowadzone w średniowieczu do Europy z Chin ptaki nie są zbyt skłonne do lotu – zazwyczaj starają się unikać zagrożenia biegnąc, a nie lecąc. Mocno się zdziwiłem gdy z wysokiej trawy wyleciał ten duży ptak, ale na szczęście wystarczająco szybko udało mi się wycelować obiektyw i zrobić mu dwa znośne zdjęcia w locie. Po kilkunastu metrach wylądował po drugiej stronie rowu i schował się w zaroślach, a ja postanowiłem go nie niepokoić i spokojnie kontynuowałem spacer.

On Sunday, during a walk, I met a pheasant. Those imported in medieval times from China to Europe birds do not like to fly – usually they try to avoid danger by running away rather than flying. I was very surprised when that large bird flew out of the large grass I was passing through but fortunately I was fast enough to aim my DSLR and take two more or less OK photos of it in flight. After a dozen or so meters it landed on the other side of a trench and hid in the bushes and I decided no to interrupt it any more and continued my walk.

Pierwszy bocian.

First stork.

W ostatnią sobotę, w końcu udało mi się spotkać bociana. Z tego co słyszałem, to w tym roku już były widywane w okolicy, ale dla mnie było to pierwsze spotkanie. Miałem sporo szczęścia, bo boćka spotkałem stosunkowo blisko domu, na polu, które właśnie było orane przez rolnika. Ptak szukał sobie spokojnie robaków w zaoranej ziemi, a ja miałem sporo czasu aby go obejrzeć z bliska i oczywiście cyknąć kilka zdjęć.

Last Saturday at last I had an opportunity to meet a stork. As far as I heard they were already seen in the area this year but for me it was a first one. I had a lot of luck as I found it quite near my house, on a field that was being plowed by a farmer. The bird was calmly looking for bugs in the freshly plowed ground and I had a lot of time to examine it and take a few photos.

Śnieżny spacer.

Snowy walk.

W sobotę, 14 marca, pogoda była szalona – co i rusz zrywał się silny wiatr, podczas którego niemal poziomo padał śnieg. Jako, że w śniegu spaceruje się dużo przyjemniej niż w deszczu postanowiłem wyrwać się na trochę z domu i pospacerować po okolicznych łąkach licząc, że uda się zrobić kilka fajnych zdjęć.

The weather on Saturday, 14 March, was crazy – from time to time there were high gusts of wind during which it was snowing almost horizontally. As it’s much nicer to walk in falling snow than rain I decided to go outside and walk through the nearby meadows, hoping that I’ll be able to take some nice photos.

Już po kilkunastu minutach spaceru zerwała się wichura i zaczął sypać śnieg. Rozpętała się kilkuminutowa zamieć śnieżna. Z zaciekawieniem obserwowałem walczące z żywiołem stado szpaków.

After a dozen or so minutes high wind started to blow with snow falling. A few minute snow blizzard started. I was couriously watching a flock of atarlings fighting with the element.

Nagle wszystko się uspokoiło a ja poszedłem dalej. Na pobliskim polu zauważyłem samotną czajkę, a w oddali zamajaczyło stado saren, znajdujące się w okolicy zagajnika, do którego zmierzałem.

Suddenly it all calmed down and I continued walking. On a nearby field I spotted a lonely lapwing, and a herd of roe deer was resting far away, near a bunch of trees I was planning to go to.

Sarenek było 7 – poprzednio wielokrotnie widziałem w tamtej okolicy stado składające się z 6 osobników. Czyżby do stada dołączył jakiś nowy członek? A może to w ogóle inne zwierzęta?

There were 7 roe deer – before, on multiple occassions, I saw a herd of 6. Maybe the herd has a new member? Or maybe these are totally different animals?

Gdy szedłem przez łąkę ponownie przyszła zamieć. Wypatrzyłem pojedynczego kruka, który co i rusz próbował wzbić się w powietrze, ale po kilkunastu-kilkudzisięciu metrach chaotycznego lotu lądował. Cały czas głośno krakał wyraźnie zdenerwowany.

When I was walking through the meadow another blizzard came. I spotted a single raven, that was trying to fly in those conditions. It was getting up in the air and getting back to the ground after a dozen meters or so of a chaotic flight. It was loudly croaking in anxiety.

Po chwili ponownie wszystko się uspokoiło, a ptak odleciał. W zagajniku do, którego zmierzałem natknąłem się jednak na parę latających nisko kruków. Pozwoliło mi to zrobić im kilka zdjęć.

After a moment it was calm again and the bird flew away. Among the trees I was walking to I found a pair of flying low ravens that I could take a few photos of.

W drodze powrotnej na łące zauważyłem zająca szaraka, ale niestety nie udało mi się zrobić mu jakiegokolwiek zdjęcia, które nadawałoby się do publikacji.

On my way back I found a hare but unfortunatelly I wasn’t lucky enouth this time to make an ok photo of it.

Za to udało mi się zrobić kilka sensownych zdjęć parze kaczek krzyżówek, które spłoszyłem przypadkiem gdy szedłem drogą obok stawiku, w którym się chowały.

However I managed to make a few nice photos of a pair of mallard ducks, that I unintentionally scared away when I was walking down a road near a little pond that they were hiding in.

Na koniec spaceru usłyszałem jeszcze klangor żurawi. Okazało się, że całkiem niedaleko żeruje jedna para.

When I was almost home I heard a clangor of cranes. It turned out that not far away a pair of them was feeding.

Mimo nieprzewidywalnej pogody sobotni spacer okazał się bardzo owocny. Oby częściej tak bywało.

Despite an unpredictable weather my saturday walk was very fruitful. It would be nice it was like that more often.

Biorąc pod uwagę obecnie panującą pandemię bardzo się cieszę, że mieszkam na wsi. Mogę wyjść tylną furtką wprost na łąki i pospacerować nie martwiąc się, że kogokolwiek spotkam, a tym bardziej, że znajdę się w tłumie, w którym mogą być osoby zarażone. Zdaję sobie sprawę, że większość z Was nie ma takiego luksusu i musi siedzieć w domu aby jak najbardziej spowolnić rozwój epidemii. Zapraszam Was do przejrzenia i komentowania moich pozostałych wpisów na tej stronie – mam nadzieję, że w ten sposób urozmaicę trochę Wasz czas w tych trudnych czasach.

Taking into account current pandemic I’m very happy that I live in the countryside. I can take the rear gate to the meadows and not warry about meeting anyone or that I’ll be caught in a crowd that may have someone sick in it. I also know that not everyone has that luxury and most people need to stay inside their homes to slow down the disease. I would like to invite you to go through this website and, maybe, leave some comments – I hope that this way I’ll be able to entertain you a little bit in that hard times.

Dzięcioł i sikory w Jacie.

A Woodpecker and Tits in Jata.

W końcu udało mi się doprowadzić rower do stanu jako takiej używalności i mogłem wybrać się na pierwszą przejażdżkę w tym roku. Postanowiłem wybrać się do lasu w okolicy rezerwatu Jata. Oczywiście nie mogłem nie zabrać ze sobą aparatu dzięki czemu udało mi się sfotografować samicę dzięcioła dużego i sikorki bogatki (sądzę, że oba ptaki to samce).

At last I managed to make my bike ridable (more or less…) and I could go for my first ride this year. I decided to go to the forest near the Jata preserve. Of course I could not resist to take my camera with me, and thanks to that I could photograph a female of a great spotted woodpecker and two males of great tits (yeah, I mean those little yellow birds ;-).

MiGiem po niebie.

MiGs on the Sky.

Dziś było głośno, szybko i widowiskowo – a to wszystko nad moim domem. MiGi-29 z 23 Bazy Lotnictwa Taktycznego w Mińsku Mazowieckim smigały mi na oko jakieś 200 metrów nad domem.

Today it was loud, fast and very entertaining – and it was all happening over my house. MiG-29 fighter jets from the 23. Tactical Air Force Base in Mińsk Mazowiecki were flying about 200 meters over my house.

Po godzinie 10 zawitał MiG z numerem bocznym 28. Niebo było odrobinę zamglone więc warunki nie były idealne do fotografowania.

About 10 o’clock MiG with the identification number 28 appeared. As the sky was a little bit hazy the conditions were not perfect for photography.

Druga tura moich osobistych pokazów odbyła się około godziny 13. Po niebie szalały wtedy dwa Fulcrumy – jeden z numerem bocznym 15 i ponownie 28. Niestety złośliwość losu sprawiła, że musiałem na dość długo oderwać się od fotografowania tej części (kurierzy i ich wyczucie czasu – grrr)…

Second part of my personal air show took part about 13 o’clock. There were two Fulcrums raging on the sky – on with ID 15 and the second was again 28. Unfortunatelly, due to some other matters (couriers and their feel of best time to visit…) I couldn’t shoot the whole show.

Ale prawdziwe szaleństwo odbyło się po 15. Uwierzycie, że poniższe zdjęcia zostały zrobione z okna domu jednorodzinnego?

But the real madness started after 15 o’clock. Can you believe that below photos were taken from a window of a single family house?