W kwietniu tego roku, na kilka dni, na podmokłych łąkach niedaleko mojego domu, zatrzymała się para rycyków. Miałem nawet nadzieję, że odbędą lęgi, ale niestety po kilku dniach zniknęły.
In April this year on wet meadows near my house a pair of black-tailed godwits stayed for a few days. I was even hoping that they’ll have chicks there but unfortunately after a few days they disappeared.
Poniższe zdjęcia pochodzą z jednej z dwóch sesji jakie im zrobiłem.
Below photos are from one of two photo sessions I had with them.
Podobno to ptaszek, którego trzeba sobie wydeptać – i w sumie to tak było w moim przypadku, choć nieświadomie, bo było to moje pierwsze spotkanie z tym ptaszkiem.
They say that it’s a bird that one has to trample out – and basically that was the case with me, although unwillingly, as it was my first encounter with this little bird.
W piękne niedzielne południe, 28 marca 2021 r., spacerowałem sobie po podmokłych łąkach gdy nagle z trawy, zaledwie ze dwa metry ode mnie, wyleciał malutki ptaszek. Gdy po chwili zacząłem iść dalej i wyleciał kolejny udało mi się już na tyle szybko wycelować aparat, żeby zrobić poniższe zdjęcie. Przyznaję, że nie jest ono najlepszej jakości, ale jak na zdjęcie małego mistrza kamuflażu, którego widać dopiero jak nagle wyskakuje spod nóg i odlatuje zygzakując, jest nieźle. Gdy wróciłem do domu udało mi się ustalić, że to bekasik – gatunek, który Polskę odwiedza tylko po drodze dalej na północ, tak więc następne spotkanie nie zdarzy się zbyt szybko.
At noon, on a beautiful Sunday, 28 March 2021, I was walking on sloughy meadows when suddenly, just about two meters away from me a little bird flew out of the grass. When, after a moment, I started walking again another took off, but this time I managed to take the below photo. I admit that it’s not the best quality, but for a picture of master of camouflage, that you see only when it jumps out from just under ones feet and flies away zigzagging it’s quite ok. When I got back home I found out that that is a jack snipe – a species that visits Poland only on it’s way further north. So next time I’ll see it won’t be soon.
W poniedziałek rano ponownie miałem okazję odwiedzić mokradła niedaleko Jaty koło Łukowa. Minęło już trochę czasu od wschodu słońca i złota godzina dobiegała końca, ale światło nadal był bardzo ładne.
In the Monday morning I had another chance to visit the marsh grounds in the vacinity of Jata near Łuków. It was well after sunrise and the golden hour was ending but the light was still really nice.
Już na samym początku dostrzegłem sarnę biegnącą w stronę lasu. Na chwilę się zatrzymała, ale nie wydawała się szczególnie zaniepokojona moja obecnością. Przez chwilę nawet zastanawiałem się czy mnie zauważyła, ale to raczej nie mogło budzić wątpliwości – mimo, że byłem blisko lasu to doskonale oświetlało mnie wschodzące słońce.
At first I saw a roe deer running in the direction of the woods. It stopped for a moment, but didn’t look very disturbed with my presence. For a minute I was even wondering if it spotted me, but that was quite obvious – although I was near the forest edge I was well lit by the rising sun.
Gdy sarna zniknęła w oddali zacząłem obserwować bliższe otoczenie. Śpiewał jakiś ptak – okazało się, że to siedzący na pobliskim krzaku trznadel.
When the roe disappeared far away I started to observe my nearest surroundings. A bird was singing – it was a yellowhammer that was sitting in the nearby bush.
Jakieś 200 metrów dalej zaczynały się mokradła. Spokojnym krokiem skierowałem się w ich stronę. Słyszałem klangor żurawi – byłem zadowolony po to głównie je szedłem zobaczyć. Kolejna godzina była ucztą dla oczu i uszu. Oprócz żurawi widziałem również dzikie kaczki, które co u rusz zrywały się do lotu i okrążały mokradła.
About 200 meters further the marshes start. I walked in their direction with caution. I heard the cranes clanging – that made me very happy as seeing them was my primary goal during this trip. The next hour was a feast for eyes and ears. Besides the cranes I saw wild ducks, that were getting in the air and flying around the marsh ground.
Wczoraj ponownie miałem okazję spotkać żurawie. Jak możecie zobaczyć na poniższych zdjęciach można się na nie natknąć nie tylko w dziczy, ale i całkiem blisko zabudowań.
Yesterday I had another chance to meet cranes. As you can see on above images they can be seen not only in wilderness but also near human settlements.
Ostatnie parę dni spędziłem w okolicy Łukowa. Udało mi się w tym czasie znaleźć trochę czasu na obserwację natury. Między innymi nagrałem film z mojego poprzedniego wpisu. Pogoda przez większość czasu nie była najlepsza – chmury, deszcz i chłód… Wczoraj rano było inaczej – chłodno, ale słonecznie – zapowiadał się piękny dzień. Pojechałem na mokradła gdzie ostatnio widziałem żurawie licząc na to, że znowu je tam spotkam. Po drodze spotkałem łosia! Olbrzym stał wśród drzew w lesie, wzdłuż którego szedłem. Był jakieś 15-20 metrów ode mnie. Byłem tak zszokowany, że zanim zdążyłem podnieść aparat do oka zwierzak zdążył zniknąć w gęstwinie drzew – trochę szkoda, ale i tak byłem bardzo zadowolony z tego spotkania.
I spent last few days nearby Łuków and managed to find some time to observe nature. For example I recorded the film from my last entry. The weather wasn’t good – clouds, rain and cold… Yesterday was different – cold but sunny – it looked like a beautiful day was coming. I went to the marsh grounds where I met the cranes last time hoping that I’d meet them again. When I was walking there I stumbled upon a moose! This giant was standing about 15-20 meters from me. I was so shocked that before I managed to lift the DSLR to my eye it disappeared behind the trees and bushes – it was a little shame but I was very happy with that meeting after all.
Żurawie niestety nie dopisały. Było je słychać gdzieś w oddali, ale na miejscu nie było żadnego. Po pewnym czasie dwa żurawie przeleciały nad mokradłami i zniknęły nad lasem. Poza sójką nie udało mi się sfotografować jakiegokolwiek innego zwierzaka. Po godzinie szwendania się bez celu postanowiłem wracać – tak to jest, że najczęściej wypady są jałowe, a fajne sesje fotograficzne są naprawdę rzadkie.
Unfortunately the cranes were not there. I could hear them somewhere far away but none was there with me. After some time two of those birds flew above the swamp and disappeared over the forest. Beside of an eurasian jay I didn’t photograph any other bird. After and hour of pointless walking around I decided to get back home – unfortunately, most of such photo-trips don’t bring any result. Fruitful wildlife photo sessions are really rare.
Wykorzystując chwilę czasu, którą wciąż miałem postanowiłem objechać jeszcze okolicę. W pewnym momencie usłyszałem krzyk żurawi. Poszukałem chwilę i udało mi się je dostrzec. Były bardzo daleko i zdziwiłem się, że jest ich co najmniej dziewięć – do tej pory widziałem co najwyżej cztery.
Using the time I had left I decided to drive around nearby roads. At one moment I heard the scream of cranes. I searched for a minute and I managed to find them. They were very far away and it turned out that there were at least nine of them. Until now I saw four max.
Jadąc dalej udało mi się jeszcze spotkać przy drodze skowronka. Podobno ten trudny do wypatrzenia ptak jest zwiastunem wiosny.
After driving further I met a skylark near the road. I heard that this hard to spot bird is a harbinger of spring.
Po południu, podczas krótkiego wypadu po jedzenie, wypatrzyłem czajkę zwyczajną (właśnie dlatego zawsze warto mieć ze sobą aparat).
In the afternoon, when I decided to go to a shop for some food I managed to spot a northern lapwing (that’s why it’s good to have a camera with you all the time).
Naprawdę ciekawie zrobiło się jednak koło godziny szesnastej. Wyglądając przez okno, żeby dać oczom chwilę odpocząć od ciągłej pracy z komputerem, wypatrzyłem na okolicznych łąkach stadko żurawi. W ogóle ich się w tym miejscu nie spodziewałem – przecież to tak blisko zabudowań! Rzuciłem wszystko, chwyciłem aparat i kurtkę i pobiegłem na łąki. Dwanaście ptaków pasło się całkiem niedaleko.
At about 4 p.m. it became really interesting. To give my eyes some rest after working with the computer for a long time I looked through a window on the meadows and spotted and flock of cranes. I wasn’t expecting them there – so close to human settlements. I threw everything away, grabbed my DSLR and a jacket and run into the meadows. Twelve birds were feeding nearby.
Niestety podszedłem chyba za blisko bo w pewnym momencie całe stado zerwało się do lotu. Wyglądały fantastycznie!
I think I came to close as the entire flock suddenly flew away. It was amazing!
Obserwowałem jak krążą po niebie a następnie lądują na innej łące, na której było jeszcze więcej żurawi. Starając się jak najspokojniej podejść zrobiłem z ręki panoramę, aby zmieścić na jednym zdjęciu wszystkie ptaki i móc je później policzyć. Na łące było ponad 60 ptaków!
I was observing them as they were flying in circles and then landed on a different meadow where even more cranes were feeding. Trying to approach them as carefully as possible I did a panoramic to squeeze all the birds in one photo to be able to count them later. There were over 60 birds!
W pewnym momencie zerwały się do lotu, ale nie wydaje mi się, żebym to ja je spłoszył bo byłem jeszcze daleko od nich. Chmara tych olbrzymich ptaków wyglądała na niebie niesamowicie.
Then they decided to fly away, but I don’t thing that it was because of me as I was quite far away. A swarm of those huge birds was looking awesome on the sky.
To dopiero początek wiosny. Już nie mogę doczekać się tego co będzie dalej!
It’s just a beginning of spring. I can’t wait what I’ll see next!
Wczoraj w końcu zabrałem ze sobą mojego prawie pięcioletniego syna na „fotografowanie zwierzaków”. Zazwyczaj młody wolał zajmować się innymi, „mniej nudnymi”, sprawami, ale tym razem sam chciał się ze mną zabrać (ok, może moja żona trochę go zachęciła – wielkie dzięki Kochanie!). No to pojechaliśmy – i co to był za wyjazd!
Yesterday, finally, I took my almost five year old son for „photographing animals”. Usually my boy preferred to do other, „less boring” things but this time he wanted to come with me (ok, maybe my wife encouraged him a little – thank you, Darling!). So we went – what a trip it was!
Jeszcze przed wyjazdem zrobiliśmy kilka zdjęć wróblom – kiedyś ptakom bardzo pospolitym, a dziś niestety coraz rzadszym.
Before we left we took some photos of house sparrows – once very common small birds, but now getting more and more rare.
Po dojechaniu do mojego zwykłego obszaru „polowań” zaczęliśmy uważnie patrolować teren wokół drogi, którą sobie bardzo powolutku jechaliśmy. W pewnym momencie naszym oczom ukazał się piękny widok – wyglądało to na walkę powietrzną dwóch myszołowów! Zdjęcia wyszły niestety bardzo nieostre, ale myślę, że i tak warto je zobaczyć.
Once we arrived to the area in which I usually „hunt” we started looking around carefully around the rode that we were driving very slowly. Then we spotted something incredible – it looked like an aerial fight of two buzzards! Unfortunately photos turned out to be very unsharp but I decided to show them to you despite that.
Później na chwilę musieliśmy wrócić do domu, ale postanowiliśmy wykorzystać dobrą pogodę i wróciliśmy w okolice Jaty. Już na samym początku spotkaliśmy lisa.
After that we needed to go back home for a moment but we decided that we need to use the good weather and get back to the vicinity of Jata. Just after we arrived we met a fox.
Jakiś kilometr dalej udało się wypatrzeć kolejnego. Spryciarz na początku przylgnął do ziemi i dość skutecznie wtapiał się w otoczenie. Nasze wprawne oczy jednak zdołały go dostrzec.
About a kilometer further we managed to spot another one. That clever guy at first got stick to the ground trying to blend with the surroundings. Luckily our trained eye managed to find him.
Podjechaliśmy na krawędź lasu i zostawiliśmy samochód. Poszliśmy wzdłuż skraju lasu. Po kilku minutach usłyszeliśmy bardzo charakterystyczny dźwięk. Przypomniało mi się co mówił mi ponad tydzień temu znajomy myśliwy – żurawie już wróciły. Zaczęliśmy powoli, po cichutku skradać się w stronę z której dochodził krzyk ptaków. We wgłębieniu lasu, na mokradłach były dwa żurawie! Niestety dość szybko nas zauważyły, wzbiły się w powietrze i odleciały. Z jednej strony żałowałem, że zakłóciliśmy ich spokój, a z drugiej byłem szczęśliwy, że razem z synem mogłem zobaczyć te piękne ptaki. Po powrocie do samochodu pomyślałem, że pojedziemy jeszcze na okoliczne łąki – z kierunku, w którym odleciały wywnioskowałem, że możemy je jeszcze tam spotkać. I były! Tym razem już nie podchodziliśmy za blisko tylko obserwowaliśmy z daleka jak szukały pokarmu.
We drove to the edge of a forest and left the car. We went on foot along the forest’s margin. After a few minutes we heard a characteristic sound. I instantly recalled in my mind what a hunter that I know told a week earlier – the cranes came back. We started to move slowly and as quiet as possible in the direction where the scream of the birds came from. In a recess of the forest, on marshy grounds we spotted two cranes! Unfortunately they spotted us quite fast, took off and fled away. I was a little bit unhappy that we interrupted their piece but on the other hand I was happy that I could see those beautiful birds with my son. After we returned to the car I decided to go to the nearby grasslands – based on the direction that the cranes flew away I thought that we may see them there. And they were there! This time we didn’t approach them too close but were observing them from far away as they were looking for food.
Na koniec, wracając już do cywilizacji, wypatrzyliśmy ptaka wielkości gołębia, który okazał się sokołem pustułką – pierwszy raz udało mi się zaobserwować tego drapieżnika w okolicy Łukowa
At the end, when we were coming back to civilisation, we spotted a pidgin-size bird that turned out to be a kestrel – it was my first time to see that raptor near Łuków.
Cieszę się bardzo, że mój pierwszy wypad z synem okazał się tak owocny. Mam nadzieję, że to doświadczenie pomoże mu stać się uważnym obserwatorem otaczającego świata, a ja zyskam towarzysza na swoje wypady w dzikie knieje.
I’m very happy that my first photo trip with my son turned out to be so fruitful. I hope that this experience will help him become a curious observer of the surrounding world and I will gain a companion for my trips into wilderness.