Muchołówka żałobna.

European Pied Flycatcher

Wczoraj w lesie niedaleko Jaty spotkałem takiego małego ptaszka. Po pewnych problemach z identyfikacją udało się ustalić, że to samica muchołówki żałobnej.

Yesterday in the forest near Jata I met this little bird. After some trouble with identification it finally turned out to be a european pied flycatcher.

Sobotnie podglądanie żurawi.

Watching Cranes on Saturday.

Wczoraj ponownie miałem okazję spotkać żurawie. Jak możecie zobaczyć na poniższych zdjęciach można się na nie natknąć nie tylko w dziczy, ale i całkiem blisko zabudowań.

Yesterday I had another chance to meet cranes. As you can see on above images they can be seen not only in wilderness but also near human settlements.

Razem z synem w Jacie.

In Jata with my Son.

Wczoraj w końcu zabrałem ze sobą mojego prawie pięcioletniego syna na „fotografowanie zwierzaków”. Zazwyczaj młody wolał zajmować się innymi, „mniej nudnymi”, sprawami, ale tym razem sam chciał się ze mną zabrać (ok, może moja żona trochę go zachęciła – wielkie dzięki Kochanie!). No to pojechaliśmy – i co to był za wyjazd!

Yesterday, finally, I took my almost five year old son for „photographing animals”. Usually my boy preferred to do other, „less boring” things but this time he wanted to come with me (ok, maybe my wife encouraged him a little – thank you, Darling!). So we went – what a trip it was!

Jeszcze przed wyjazdem zrobiliśmy kilka zdjęć wróblom – kiedyś ptakom bardzo pospolitym, a dziś niestety coraz rzadszym.

Before we left we took some photos of house sparrows – once very common small birds, but now getting more and more rare.

Po dojechaniu do mojego zwykłego obszaru „polowań” zaczęliśmy uważnie patrolować teren wokół drogi, którą sobie bardzo powolutku jechaliśmy. W pewnym momencie naszym oczom ukazał się piękny widok – wyglądało to na walkę powietrzną dwóch myszołowów! Zdjęcia wyszły niestety bardzo nieostre, ale myślę, że i tak warto je zobaczyć.

Once we arrived to the area in which I usually „hunt” we started looking around carefully around the rode that we were driving very slowly. Then we spotted something incredible – it looked like an aerial fight of two buzzards! Unfortunately photos turned out to be very unsharp but I decided to show them to you despite that.

Później na chwilę musieliśmy wrócić do domu, ale postanowiliśmy wykorzystać dobrą pogodę i wróciliśmy w okolice Jaty. Już na samym początku spotkaliśmy lisa.

After that we needed to go back home for a moment but we decided that we need to use the good weather and get back to the vicinity of Jata. Just after we arrived we met a fox.

Jakiś kilometr dalej udało się wypatrzeć kolejnego. Spryciarz na początku przylgnął do ziemi i dość skutecznie wtapiał się w otoczenie. Nasze wprawne oczy jednak zdołały go dostrzec.

About a kilometer further we managed to spot another one. That clever guy at first got stick to the ground trying to blend with the surroundings. Luckily our trained eye managed to find him.

Podjechaliśmy na krawędź lasu i zostawiliśmy samochód. Poszliśmy wzdłuż skraju lasu. Po kilku minutach usłyszeliśmy bardzo charakterystyczny dźwięk. Przypomniało mi się co mówił mi ponad tydzień temu znajomy myśliwy – żurawie już wróciły. Zaczęliśmy powoli, po cichutku skradać się w stronę z której dochodził krzyk ptaków. We wgłębieniu lasu, na mokradłach były dwa żurawie! Niestety dość szybko nas zauważyły, wzbiły się w powietrze i odleciały. Z jednej strony żałowałem, że zakłóciliśmy ich spokój, a z drugiej byłem szczęśliwy, że razem z synem mogłem zobaczyć te piękne ptaki. Po powrocie do samochodu pomyślałem, że pojedziemy jeszcze na okoliczne łąki – z kierunku, w którym odleciały wywnioskowałem, że możemy je jeszcze tam spotkać. I były! Tym razem już nie podchodziliśmy za blisko tylko obserwowaliśmy z daleka jak szukały pokarmu.

We drove to the edge of a forest and left the car. We went on foot along the forest’s margin. After a few minutes we heard a characteristic sound. I instantly recalled in my mind what a hunter that I know told a week earlier – the cranes came back. We started to move slowly and as quiet as possible in the direction where the scream of the birds came from. In a recess of the forest, on marshy grounds we spotted two cranes! Unfortunately they spotted us quite fast, took off and fled away. I was a little bit unhappy that we interrupted their piece but on the other hand I was happy that I could see those beautiful birds with my son. After we returned to the car I decided to go to the nearby grasslands – based on the direction that the cranes flew away I thought that we may see them there. And they were there! This time we didn’t approach them too close but were observing them from far away as they were looking for food.

Na koniec, wracając już do cywilizacji, wypatrzyliśmy ptaka wielkości gołębia, który okazał się sokołem pustułką – pierwszy raz udało mi się zaobserwować tego drapieżnika w okolicy Łukowa

At the end, when we were coming back to civilisation, we spotted a pidgin-size bird that turned out to be a kestrel – it was my first time to see that raptor near Łuków.

Cieszę się bardzo, że mój pierwszy wypad z synem okazał się tak owocny. Mam nadzieję, że to doświadczenie pomoże mu stać się uważnym obserwatorem otaczającego świata, a ja zyskam towarzysza na swoje wypady w dzikie knieje.

I’m very happy that my first photo trip with my son turned out to be so fruitful. I hope that this experience will help him become a curious observer of the surrounding world and I will gain a companion for my trips into wilderness.

Sarny koło Jaty.

Roe Deer Near Jata.

Pod koniec sierpnia, w okolicy rezerwatu Jata koło Łukowa, udało mi się spotkać sarny – najpierw kozę, a później kozła. Zwierzęta były bardzo czujne więc nie udało mi się podejść za blisko, ale udało mi się zrobić kilka fajnych fotek.

At the end of August near Jata preserve near Łuków I met roe deers – first a female and then a male. The animals were very cautious so I couldn’t get to close but still I managed to take some nice photos.

Tak to w życiu jest…

That’s What Life is Like…

Groźny myszołów na szczycie, sprytne sroki pod nim i skromny gąsiorek na dole.

Mighty buzzard on top, clever magpies underneath him and an ordinary red-backed shrike in the bottom.

Wiewiórki z Lasku Lindego.

Squirrels from the Linde’s Forrest.

Lasek Lindego to półdziki las znajdujący się na warszawskich Bielanach. Jego dużą atrakcją są wiewiórki, które często pozwalają ludziom karmić się z ręki. Zdjęcia pochodzą z listopada i grudnia 2017.

Linde’s Forrest is a semi-wild forest in Bielany – a part of Warsaw. One of it’s biggest attractions are squirrels that would often take food out of people hands. These photos were shot in November and December 2017.

Wschód słońca przy moście kolejowym w Ostrołęce.

Sunrise Neat the Railway Bridge in Ostrołęka.

Zdjęcie zachodu słońca z mojego poprzedniego wpisu zostało wykonane pod starym i chyba już nie używanym mostem kolejowym w Ostrołęce. Poniżej zamieszczam zdjęcie mostu wykonane podczas złotej godziny po wschodzie słońca. Nie jest ono spektakularne – brak chmur sprawił, że niebo nie eksplodowało feerią barw, a to zaburzenie na wodzie tworzone przez wystający cypelek na brzegu trochę rozprasza wzrok. Mimo to jestem z niego zadowolony – choćby dlatego, że pierwszy raz udało mi się wstać z łóżka przed 4 rano, żeby uchwycić wschód słońca i poranną złotą godzinę.

The sunset photo from my last entry was taken from beneath an old, unused railway bridge in Ostrołęka. Above you can find a photo of that bridge during a golden hour after the sunrise. The image is not spectacular as the lack of clouds didn’t allow the sky to explode in colours and that distortion on the water caused by irregularities of the river bank is a little bit distracting to the eye. Despite that I really like it – one of the reasons is that for the first time I managed to get up from bed before 4 in the morning just to capture sunrise and a golden hour.

Żurawie w deszczowy poranek.

Cranes in a rainy morning.

Wczorajszego deszczowego poranka przejeżdżając niedaleko Jaty udało mi się zaobserwować żurawie. W związku z tym, że staram się zawsze mieć pod ręką aparat udało się nawet zrobić kilka zdjęć. Niestety przy próbie podejścia bliżej odleciały – chyba muszę się jeszcze sporo nauczyć o maskowaniu i podchodzeniu zwierzyny…

During yesterday’s rainy morning while driving near Jata I found some cranes. Thanks to the fact that I try to keep my camera close at all times I managed to shoot some photos. Unfortunately when I tried to get a little closer they flew away – I guess I need to learn much more about masking and approaching animals…